Chociaż lekturę etykiet zadeklarowało 65 proc. ankietowanych, to obowiązuje zależność – im konsument starszy lub słabiej wykształcony, tym rzadziej czyta, co ma mu do powiedzenia producent. Zdaniem Hanny Stolińskiej z Instytutu Żywności i Żywienia potwierdza to zauważalny na świecie trend, zgodnie z którym na otyłość i nadwagę najbardziej narażone są osoby zarabiające mniej i słabiej wykształcone. – Nasze dzieci tyją najszybciej w całej Europie, a ich rodzice zajmują pod tym względem czwarte miejsce – alarmuje dietetyczka. Przyczynia się do tego także niewybredność konsumentów w kwestii kaloryczności produktów. Tą wartością podczas zakupów kieruje się mniej niż co dwunasty respondent.
Około połowy badanych podczas wyboru produktów zwraca uwagę na skład, a jedna trzecia na zawartość dodatków oznaczonych literą "E". Przy czym konsumenci nie dysponują pełną wiedzą na ich temat. 30 proc. respondentów nie wie, czy są szkodliwe, czy nie, a 27 proc. uważa, że wszystkie są szkodliwe. Jak zauważa dr Ewa Lange z Polskiego Towarzystwa Dietetyki, wiele z tych dodatków jest pochodzenia naturalnego, jak np. E 300, czyli kwas askorbinowy, znany szerzej jako witamina C. – Jeżeli zostały dopuszczone do obrotu spożywczego, to znaczy, że nie są szkodliwe, ale tylko w tych ilościach, w których dodaje się je do produktów – mówi. Hanna Stolińska zachęca jednak, żeby niektórych dodatków, tj. tłuszczów roślinnych utwardzonych czy syropu glukozowo-fruktozowego unikać, i formułuje generalną wskazówkę dla konsumentów: jeśli dany produkt ma więcej niż 10 składników, lepiej odstawić go na półkę.
Polacy za to uważnie przyglądają się kupowanemu przez siebie mięsu. Dwie trzecie respondentów najbardziej ufa w jego jakość w osiedlowych sklepach i tylu ankietowanych zadeklarowało, że najczęściej kupuje wędliny w sklepach osiedlowych i specjalistycznych. Wygoda sprawia, że do koszyków ponad połowy respondentów trafiają mięsa i wędliny pakowane. Jednak lepszy smak i jakość respondenci stereotypowo przypisują mięsu sprzedawanemu luzem. Zaledwie co piąty ankietowany jest zdania, że świeżość mięsa pakowanego nie jest gorsza niż mięsa niepakowanego, co czwarty uważa, że takie mięso jest nie mniej naturalne, jedna trzecia zaś jest skłonna przypisać mu taką samą jakość i walory smakowe.
Jak jednak zaznacza prof. Krzysztof Kwiatek z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, niewłaściwym jest stwierdzenie, że mięso niepakowane jest bardziej świeże niż mięso w opakowaniu. – Dzięki coraz lepszym materiałom i technologiom pakowania polscy producenci zapewniają bardzo dobry stan mikrobiologiczny mięsa pakowanego – mówi. Takie mięso jest chronione przed bezpośrednim kontaktem z pracownikiem, konsumentem i środowiskiem zewnętrznym. – Właściwie zapakowane mięso lub wędlina, które mają określony termin przydatności do spożycia, a na opakowaniu podana jest pełna informacja o produkcie, to produkt identyfikowalny, nie-posiadający cech anonimowości – konkluduje prof. Kwiatek.
Reklama