Ogląda Pan dr. House’a?
Sporadycznie. Postać grana przez Hugha Laurie'ego nie wzbudza we mnie sympatii i dlatego przed wszelkimi porównaniami z nim będę się bronił.
To jednak o Panu mówi się jako o polskim dr. House…
Ale nie chodzi Pan w fartuchu?
Nie, ale już koledzy generalnie tak.
Inne podobieństwa z dr. House’em się znajdą?
Mam nadzieję, że nie. (śmiech)
Może hobby? House grał m.in. na pianinie. Podobne umiejętności Pan ma?
Jak dokładnie działa Ośrodek Chorób Rzadkich? Jaki jest mechanizm?
Siada Pan przy biurku, odbiera pocztę i zaczyna czytać historię leczenia…
Ile czasu mija średnio od wystąpienia pierwszych objawów do postawienia diagnozy?
Czyli jesteście dlatego, że ktoś kiedyś nie postawił właściwej diagnozy?
A skąd w ogóle pomysł na utworzenie Ośrodka Chorób Rzadkich?
I ile czasu minęło od pomysłu do realizacji?
Ośrodek Chorób Rzadkich działa od 2012 roku. Najbardziej spektakularny sukces?
Zdarza się tak, że diagnozując pacjentów ujawnia Pan ich sekrety i udowadnia kłamstwa?
Odsyłacie z kwitkiem, bo są to zaburzenia psychiatryczne?
Wszystkich chorych przyjmujecie na oddział?
A jak duża jest sama poradnia?
Z ilu osób składa się w takim razie poradnia?
Im większa grupa różnorodnych specjalistów, tym lepiej.
A jakimi środkami dysponujecie?
Ale dlaczego? NFZ w ogóle wie, że istniejecie?
Żeby poradnia mogła działać pełną parą, to ile pieniędzy potrzeba?