Problemem, na który skarżą się pacjenci, jest nie tylko ogromny tłok. Pojawił się również nieformalny wymóg dodatkowych, odpłatnych badań, po to by sprawdzić, czy pary kwalifikują się do programu. Przyczyna tego nowego wymogu jest klarowna: już po zakwalifikowaniu klinika nie może pobierać za nic opłat. Dlatego jedyną szansą, by dodatkowo zarobić, jest czas przed kwalifikacją. Lekarze tłumaczą, że chodzi o sprawdzenie stanu zdrowia pacjentów.
Placówki, które nie były przyzwyczajone do systemu publicznego, miały z kolei problem z weryfikacją ubezpieczenia pacjentów.
Wątpliwości dotyczyły tego, jakie dokumenty potwierdzają ubezpieczenie – mówi Grzegorz Mrugacz z kliniki Bocian w Białymstoku. W placówce publicznej wystarczy numer PESEL, by lekarz online sprawdził, czy pacjent jest ubezpieczony.
Zgodnie z wytycznymi resortu do końca 2013 r. z programu in vitro może skorzystać 2,5 tys. par. W ciągu trzech lat ma ich być 15 tys.
Reklama