Najbardziej wulgarni i napastliwi bywają pacjenci trafiający na izby przyjęć oraz ich rodziny. Tam można łatwo zarobić kopa w brzuch, a wyzwiska od k... to norma – opowiada jedna z lekarek.

Jednak podobne sytuacje zdarzają się na każdym oddziale. Oficjalnie system Monitorowania Agresji w Ochronie Służby Zdrowia w ciągu ostatnich dwóch lat odnotował 94 takie przypadki. Ale niezarejestrowanych może być kilkadziesiąt razy więcej. Nie zgłaszamy ich, bo to niczego nie zmieni – mówią zgodnie pracownicy szpitali. I wolą wynajmować ochroniarzy, by w razie czego bronili ich przed nieobliczalnymi pacjentami.

Reklama

Profesor Wiesław Jędrzejczak, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii, opowiada, że zdarzyło mu się uciekać na parking przed doprowadzoną do szału rodziną chorego, któremu nie mógł zaordynować konkretnego leczenia. Nie mógł, bo szpital nie otrzymałby za niego zwrotu pieniędzy z NFZ.

Agresję potęguje biurokracja. Pacjenci wściekają się, kiedy prosi się ich choćby o dowód ubezpieczenia – opowiada Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego. Takie sytuacje wyraźnie nasiliły się po 1 stycznia, kiedy lekarze zaczęli częściej żądać ubezpieczenia w obawie przed tym, że na nich spadnie odpowiedzialność finansowa za wypisanie recepty osobie nieuprawnionej do refundowanego leku.

Reklama

Często pacjenci przelewają na nas złość za chorobę, za konieczność zjawienia się u lekarza albo za stres całego dnia. To nagminne niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z przychodnią w podrzędnej dzielnicy, czy w placówce prywatnej – mówi jedna z lekarek.

Równolegle narasta problem szkalowania lekarzy w internecie. Przybywa stron służących do oceniania personelu medycznego, ale nikt nie kontroluje rzetelności ocen. A wkurzony pacjent może wystukać na klawiaturze komputera co mu się żywnie podoba.

Zdarza się jednak, że w sieci lekarzy szkalują... inni lekarze. Konkurenci oczywiście. Niektórzy wynajmują w tym celu specjalne firmy, które uprawiają w sieci lekarski czarny PR. Rzecznik praw lekarza Krzysztof Kordel przyznaje, że tego typu sprawy są bardzo skomplikowane, bo z jednej strony cierpi reputacja medyków, z drugiej – bardzo trudno wykryć tego, kto stoi za czarny PR-em. Policja niechętnie podejmuje się takich spraw – twierdzi Kordel. Tymczasem wystarczy trochę determinacji, aby sprawców udało się wykryć.

Reklama

Niedawno do sądu trafiła sprawa lekarki, która na wielu stronach internetowych była opisywana jako fatalny medyk, który szkodzi pacjentom. W wyniku interwencji marszałka wojewódzkiego policja odszukała numer IP osoby wypisującej szkalujące teksty. Okazało się, że jest nią adwokat, która prowadziła sprawę przeciw lekarce o spowodowanie błędu medycznego.

Kordel namawia więc, żeby lekarze jak najczęściej zgłaszali sprawy na policję. Tak żeby uświadomić potencjalnym agresorom, że zarówno lekarz, jak i pielęgniarka są funkcjonariuszami publicznymi i nie można ich obrażać bez poniesienia konsekwencji. Tym bardziej że w skrajnych przypadkach może dojść do morderstwa – ostrzega rzecznik i przytacza historię lekarza, który został zadźgany nożem we własnym gabinecie. Pacjent, któremu usunął trzeci migdał, uznał, że to go doprowadziło do impotencji.

Póki co problem pozostaje nierozwiązany. A jest tak poważny, że niektóre okręgowe izby lekarskie organizują szkolenia we współpracy z policją, podczas których uczą m.in. jak rozmawiać z pacjentami i być wobec nich asertywnym, nie wzbudzając przy tym agresji. Tego bowiem lekarzy na studiach się nie uczy.