Spotkanie prasowe w Warszawie zorganizowano z okazji rozpoczęcia ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej „Lepszy wzrok, lepsze życie”, która ma poprawić wiedzę na temat zaćmy, a także wykazać, że jej leczenie ma ogromny wpływ na jakość życia pacjentów, będących najczęściej po 60. roku życia.

Reklama

Z danych GUS wynika, że w naszym kraju w 2014 r. prawie 800 tys. osób miało zaćmę. Jednak aż 60 proc. Polaków po sześćdziesiątce nie ma żadnej wiedzy na jej temat – wynika z badań przeprowadzonych w związku z kampanią w styczniu 2017 r. w 12 krajach Europy, w tym również w Polsce, a także Bliskiego Wschodu oraz Afryki.

Psycholog zdrowia Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie Mateusz Banaszkiewicz powiedział, że największym mitem wykazanym w tych badaniach jest to, że zaćmy nie operuje się do czasu aż ona „dojrzeje”, czyli jest już w stadium zaawansowanym.

Chirurg okulista dr Radosław Różycki z Centrum Medycznego MML oraz Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie przyznał, że również część lekarzy zbyt późno kieruje pacjentów na operację zaćmy. - Odpowiednio wczesne usunięcie zaćmy jest prostsze i mniej inwazyjne dla oka chorego, co również skraca czas rekonwalescencji oraz powrót do aktywnego życia – podkreślił.

Reklama

Specjalista nie potrafił jednak powiedział jak duży odsetek pacjentów z tą chorobą w naszym kraju zbyt późno kwalifikowanych jest do operacji. Powiedział jedynie, że zdarza się to częściej niż w wielu innych krajach, w których leczenie „zaćmy dojrzałej” jest już ewenementem.

Z przedstawionych na spotkaniu badań wynika, że 85 proc. pacjentów kwalifikujących się do zabiegu usunięcia zaćmy chciałoby jak najszybciej być operowanych. Z tym jest kłopot, ponieważ na taką operację w ramach Narodowego Fundusz Zdrowia trzeba u nas czekać średnio 22 miesiące, dłużej niż w innych krajach EMEA (Europa, Bliski Wschód i Afryka).

Dr Różycki przyznał również, że wielu lekarzy nie informuje pacjentów, że zabieg usunięcia zaćmy może dodatkowo poprawić wzrok w porównaniu do tego, jaki był jeszcze przed rozwinięciem się tej choroby. Z badań przeprowadzonych na potrzeby kampanii „Lepszy wzrok, lepsze życie” wynika, że zdaje sobie z tego sprawę jedynie co trzeci ankietowany powyżej 60. roku życia.

Najnowszej generacji soczewki wieloogniskowe wszczepiane podczas zabiegu pozwalają zlikwidować daleko- i krótkowzroczność oraz starczowzroczność. - Dzięki temu po operacji zaćmy nie trzeba już używać okularów, a nawet można widzieć lepiej niż w całym dotychczasowym życiu – powiedział dr Różycki.

Reklama

Najnowsze soczewki wieloogniskowe są jednak droższe od standardowych i nie są opłacane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. - Nie można również za nie dopłacić w ramach zabiegu usunięcia zaćmy refundowanego z budżetu – powiedział dr Łukasz Kołodziejski z Polskiego Towarzystwa Okulistycznego. Dodał on, że pacjenci często o to pytają, ale refundacja operacji zaćmy nie dopuszcza takiej możliwości.

Z soczewki wieloogniskowej można jedynie skorzystać, kiedy zabieg usunięcia zaćmy jest w całości opłacany z własnej kieszeni. Kłopot polega na tym, że jest on znacznie bardziej kosztowny. - Za operację z użyciem standardowej soczewki trzeba zapłacić 3 tys., a wraz z soczewką wieloogniskową klasy premium kosztuje zwykle co najmniej 8 tys. zł - powiedział dr Różycki.

Dr Kołodziejski zwrócił uwagę, że nie powinno być tak, że za zabieg usunięcia zaćmy wykonany za granicą, który refunduje NFZ, pacjent z Polski może dopłacić, żeby otrzymać soczewkę poszerzającą zdolności widzenia, a w naszym kraju nie ma takiej możliwości. - To trzeba zmienić – podkreślił.

Soczewki premium są u nas wszczepiane jedynie 2 proc. pacjentów poddawanych operacji zaćmy – poinformowano na konferencji. Dr Kołodziejski podkreślił, że w przypadku zabiegów refundowanych wszczepiane soczewki standardowe również są nowoczesne i dobrej jakości. Nie mają tylko dodatkowej funkcji korekcji wzroku pacjenta.

Eksperci byli zgodni, że największym błędem jest zwlekanie z operacją zaćmy. - Pacjenci w starszym wieku przyzwyczajają się do pogarszającego wzroku, szczególnie wtedy, gdy jednocześnie słabną ich funkcje poznawcze. Zdarza się, że pacjent nie zdaje sobie sprawy, że nie widzi już na jedno oko – zwrócił uwagę dr Kołodziejski.

Dodał on, że dla uniknięcia takiej sytuacji należy raz w roku zbadać sobie wzrok u okulisty lub lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Przedstawione podczas spotykania badania wykazały, że tak postępuje jedynie 40 proc. Polaków.