NFZ wpadł na pomysł, jak rozładować kolejki do zabiegu usuwania zaćmy: mniej zapłaci placówkom za jego wykonanie. Ponieważ łączna pula pieniędzy na ten cel zostanie ta sama, to z prostego rachunku wynika, że z leczenia skorzysta więcej pacjentów.
Szpitale stracą nawet ponad 1 tys. zł na każdym zabiegu, ale - jak wylicza fundusz - wykonają za to prawie 100 tys. więcej procedur rocznie. Tymczasem jak wynika z analiz Watch Health Care, obecnie na usunięcie zaćmy czeka się średnio 2,5 roku, a miejscami nawet do 6 lat.
W tej chwili fundusz zwraca nawet blisko 3,7 tys. zł za tę procedurę. Płaci tyle w sytuacji bardziej skomplikowanych zabiegów usuwania zaćmy, które wymagają hospitalizacji. Zabieg - także ten z powikłaniami, ale wykonywany w trybie jednodniowym - jest wyceniany na 3,2 tys. zł. Od stycznia NFZ zamierza płacić odpowiednio - ok. 2,3 tys. zł szpitalom i 2 tys. zł poradniom. To tylko jeden z przykładów planowanych zmian. W grę wchodzą więc obniżki od 10 proc. aż do ponad 35 proc. Zdaniem NFZ procedura była do tej pory przeszacowana. W efekcie szpitale zarabiały, przyjmując niewielu pacjentów.
Środowisko chirurgów okulistów polskich ma na ten temat odmienne zdanie, podkreślając, że cięcia są robione kosztem pacjentów. Już latem, kiedy fundusz zdecydował się na pierwsze zmniejszenie wyceny, pisali w swoim raporcie: "...to musi w konsekwencji doprowadzić do niebezpiecznych oszczędności w kosztach osobowych oraz w użytych materiałach medycznych, co odbije się na jakości życia pacjentów". Z robionej przez nich wyceny wynikało, że usunięcie zaćmy to koszt ok. 3,5 tys. zł. Z czego prawie tysiąc złotych wynosiły koszty pośrednie, czyli opłata lekarza oraz pobyt chorego w szpitalu.
Reklama
Na zarzuty, iż obniżenie kosztów może pogorszyć jakość opieki nad pacjentami, którzy mogą otrzymywać niższej jakości soczewki, Agnieszka Pachciarz, prezes NFZ, odpowiada. - Policzyliśmy rzeczywiste koszty usuwania zaćmy. Zmniejszy się jedynie rentowność placówek, a ta obecnie jest na bardzo wysokim poziomie - tłumaczy prezes funduszu.
Reklama
Fundusz płaci za całą procedurę. Problem polega jednak na tym, że nie określa, ile ma kosztować soczewka, a ile z tego jest przeznaczone na wynagrodzenie lekarza czy przygotowanie znieczulenia. To już określa sama placówka wykonująca usługę. Na czym więc zaoszczędzi, zależy tylko od niej. Może to zrobić kosztem pensji albo zdecydować się na użycie tańszych materiałów, co czasem oznacza pogorszenie standardów. - Nie ma zagrożenia, żeby po zmianach lekarze wszczepiali gorsze soczewki. Pacjent zawsze wybierze taką placówkę, który oferuje świadczenia lepszej jakości - mówi Agnieszka Pachciarz. Dodaje też, że nie należy do zadań funduszu określenie jakości używanego materiału. Każda soczewka, która odpowiada precyzyjnym wymaganiom, posiada atest, jest dla pacjenta bezpieczna. Może więc być użyta przez lekarza podczas zabiegu.
NFZ szacuje, że średni koszt soczewki w całej procedurze usunięcia zaćmy to ok. 475 zł. I choć eksperci przyznają, że rzeczywiście ok. 450 zł wynosi średni koszt soczewki jednoogniskowej, całkiem dobrej jakości, to już nie ma szans, żeby za taką kwotę sfinansować lepsze, np. korygujące wzrok. Soczewki toryczne (korekta astygmatyzmu) to rynkowy koszt 1250-1500 zł. Soczewki wieloogniskowe (korekta i do dali, i do bliży) – 2400 zł, zaś toryczne wieloogniskowe kosztują 3600 zł.