Nic również nie zastąpi ruchu na świeżym powietrzu szczególnie wtedy, gdy pogoda za oknem wydaje się temu nie sprzyjać. Dlaczego? Przyzwyczajanie dziecka do zmieniających się warunków atmosferycznych i chłodniejszych temperatur jest bardzo istotne dla podniesienia jego odporności. To powszechna praktyka w wielu europejskich krajach. Dzięki niej przedszkolaki lepiej znoszą przeziębienia, które w dłuższej perspektywie stają się rzadkością. Właśnie z tego powodu hartowanie warto rozpocząć jak najwcześniej.

Reklama

Stop przegrzewaniu

Hartowanie, chociaż wiąże się z wieloma zdrowotnymi korzyściami, nie należy do łatwych zadań – wymaga konsekwencji i zdecydowania. Rodzicom szczególną trudność sprawia zwykle rezygnacja z dotychczasowych nawyków, swoich oraz dziecka. Jest to jednak niezwykle ważne, ponieważ niektóre z naszych przyzwyczajeń bardziej szkodzą, niż pomagają maluchom. Najważniejszym z nich jest zakładanie im zbyt ciepłych ubrań w okresie jesienno-zimowym. Mamy często zapominają, że ruchliwe brzdące łatwo się przegrzewają, a przepocone ciuszki wilgotnieją i przestają chronić przed niskimi temperaturami. Dlatego bardziej narażone na przeziębienia są dzieci noszące grubszą odzież.

Zimne rączki i nosek to dla wielu mam sygnał, że dziecko marznie. To, czy faktycznie potrzebuje dodatkowego okrycia, lepiej sprawdzić dotykając jego karku. Jeśli jest chłodny powinnyśmy założyć mu dodatkowy sweter. Jeśli natomiast ciepły i spocony możemy spokojnie pozwolić malcowi hasać na świeżym powietrzu w lżejszym ubraniu.

Reklama

Co kraj, to obyczaj

Obserwując zwyczaje innych kultur możemy wiele się nauczyć, również na temat wzmacniania odporności. Zastanawiający jest fakt, że w krajach o chłodnym klimacie poziom zachorowań zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych jest znacznie mniejszy, niż w tych odznaczających się dodatnimi temperaturami. To właśnie „zdrowe” podejście do kwestii ochrony przed mrozem sprawia, że mieszkańcy Europy Północnej są lepiej przystosowani do zimna niż Polacy, którzy żyją w nieco cieplejszych warunkach.

Hartowanie jest niezwykle ważnym elementem wychowania szwedzkich i norweskich dzieci. Gdy od czasu do czasu złapią katar lub lekkie przeziębienie nie zostają w domu. Przeciwnie – chodzą do szkoły, bawią się po lekcjach z rówieśnikami i… mniej chorują. Ich organizmy, dzięki spacerom i częstemu przebywaniu na świeżym powietrzu, już od najmłodszych lat są przyzwyczajane do niskich temperatur oraz dużej wilgotności powietrza. Norweskie powiedzenie: „Nie ma złej pogody. Są tylko źle dobrane ubrania” mogłoby sugerować, że Skandynawowie ubierają swe pociechy w wyjątkowo ciepło. Nic bardziej mylnego. Kluczem do efektywnego zahartowanie dziecka jest ubieranie go odpowiednio do pogody, nigdy na wyrost. Skandynawskie mamy dobrze o tym wiedzą i dlatego przed wyjściem na spacer zakładają swoim szkrabom tylko o jedną warstwę odzieży więcej, niż mają na sobie.

Reklama

W Finlandii, kraju tysiąca jezior i jeszcze większej liczby saun, hartowanie rozpoczyna się gdy maluch kończy sześć miesięcy. Spędzanie czasu całą rodziną wraz ze znajomymi właśnie w saunach, które w Finlandii są także miejscem spotkań towarzyskich, jest niezwykle popularne. Nie ma powodu do obaw – takie zabiegi nie są szkodliwe dla zdrowia najmłodszych, a wręcz przeciwnie. W Polsce również możemy z nich korzystać. Nasi lekarze mają jednak nieco odmienne zdanie od swoich fińskich kolegów na temat wieku, jaki powinno osiągnąć dziecko, aby po raz pierwszy odwiedzić saunę. Według nich najlepiej poczekać, aż malec skończy co najmniej trzy lata – da nam to gwarancję, że będzie już potrafił wyrazić swoje potrzeby oraz kontrolować odruchy fizjologiczne.

Zimny wychów na Wyspach

Wiele polskich mam, które doświadczyły życia na emigracji, wspomina swoje niedowierzanie, gdy po raz pierwszy zetknęły się z metodami wychowywania małych Brytyjczyków. Chłodna i deszczowa pogoda na Wyspach sprzyja przeziębieniom, ale dzieci nie mają tam taryfy ulgowej – do szkoły chodzą bez względu na obniżone samopoczucie i stan zdrowia, często także wtedy, gdy cierpią na choroby zakaźne. Brytyjskie mamy wychodzą z założenia, że i tak nie uchronią swoich ruchliwych pociech przed kontaktem z zarazkami i bakteriami. Nie przejmują się więc, gdy maluchy przebywają z chorymi rówieśnikami i w konsekwencji się od nich zarażają.

Śnieg na Wyspach pojawia się bardzo rzadko, dlatego zimą dzieci noszą ubrania, które w Polsce uchodzą za „jesienne” – cienkie kurteczki, koszulki z krótkim rękawem oraz skarpetki w lekkich butach to częsty widok na ulicach brytyjskich miast. Maluchy jednak nie narzekają – przyzwyczajenie do niskich temperatur sprawia, że nie odczuwają związanego z nimi dyskomfortu. Ich zahartowane organizmy z wiekiem stają się coraz silniejsze i nie poddają się przeziębieniom. Warto wspomnieć, że przepisywanie antybiotyków pacjentom, szczególnie tym najmłodszym, to w Wielkiej Brytanii niezwykle rzadka praktyka, traktowana wyłącznie jako ostateczność. Filozofia wyznawana przez tamtejszych lekarzy opiera się na prostym założeniu, że najlepsze lekarstwa to te naturalne, zażywane tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne.

DHA – to co najlepsze w omega-3

Ważnym elementem wspomagania odporności dziecka jest również zbilansowana dieta. Niestety, nawet starannie przygotowane, bogate w składniki odżywcze posiłki mogą nie zawierać pewnych substancji, istotnych dla prawidłowego rozwoju szkraba i wspierających funkcjonowanie jego układu immunologicznego. Zalicza się do nich między innymi DHA, czyli kwas dokozaheksaenowy z grupy Omega-3, pozyskiwany z ryb i alg morskich. Jak wynika z różnych badań, spożycie ryb w Polsce jest bardzo niskie. Statystyczny Polak rocznie konsumuje ich trochę ponad 12 kg, czyli niewiele w porównaniu z innymi europejskimi krajami – statystyczny Norweg na przykład zjada w ciągu roku aż 46 kg ryb. Jest to, obok hartowania, jeden z czynników sprawiających, że Norwegowie to tak zdrowy naród.

Pierwotnym źródłem DHA są jednak algi morskie, którymi żywią się ryby i stąd wynika wtórna obecność tego kwasu w ich mięsie. Zarówno jednak ryby, jak i algi trafiające na nasz talerz prosto ze zbiorników morskich mogą być zanieczyszczone. Przy niskim spożyciu ryb, bezpiecznym rozwiązaniem dla najmłodszych jest uzupełnianie niedoborów DHA preparatami, które zawierają czyste źródło tego kwasu, pochodzące z alg hodowanych w kontrolowanych warunkach, poza otwartymi zbiornikami wodnymi, np. Life’s DHA. Rekomendowana ilość dla niemowląt i szkrabów do 2. roku życia wynosi przynajmniej 100 mg DHA na dobę. W przypadku starszych dzieci eksperci zalecają zwiększenie dziennego spożycia DHA nawet do około 250 mg.

Witamina D - uzupełnianie niedoborów

Oprócz DHA ważnym dla wzmacniania odporności malucha składnikiem jest witamina D. Ze względu na szerokość geograficzną, w której leży Polska, synteza skórna witaminy D pod wpływem słońca (jej głównego źródła) jest utrudniona. Dzieci, które nie ukończyły jeszcze 6. miesiąca życia powinny przyjmować ją dodatkowo w ilości 400 IU dziennie, natomiast rocznym malcom zaleca się przyjmowanie od 400 do 600 IU witaminy D na dobę, aby się mieć pewność, że jej zapasy w organizmie zostaną w pełni uzupełnione. To bardzo ważne, szczególnie wtedy, gdy chcemy rozpocząć hartowanie organizmu maluszka – będzie on potrzebował dodatkowego wzmocnienia.

Idąc za przykładem brytyjskich lekarzy, nie powinniśmy zapominać o naturalnych metodach wspierania systemu immunologicznego naszych pociech. Jednym z najłatwiej dostępnych i niezawodnych środków budowania odporności jest regularne spożywanie miodu. Ten niepozorny płyn korzystnie wpływa na pracę mózgu, serca, wątroby i żołądka. Ma także niezwykłe właściwości antyseptyczne i bakteriobójcze, stanowiąc idealne uzupełnienie procesu hartowania.

Bierzmy przykład z najzdrowszych

Aby zachęcić nasze pociechy do hartowania i zapewnić im jak największy komfort, dobrze jest tak je zaplanować, aby przypominało zabawę – najlepiej na świeżym powietrzu. Warto również korzystać ze sprawdzonych metod, powszechnie stosowanych w krajach, które mogą poszczycić się jednymi z najzdrowszych obywateli na świecie. Zaadaptowanie ich do naszych, nieco cieplejszych (a więc i bardziej sprzyjających bezpiecznemu hartowaniu) warunków z pewnością pozytywnie wpłynie na rozwój najmłodszych. Z czasem zauważmy, że okres wzmożonej zachorowalności przestaje być zagrożeniem dla naszego maluszka, który dzięki hartowaniu zyska nieocenione wsparcie swojego delikatnego systemu immunologicznego. Pamiętajmy, że oprócz zbilansowanej diety oraz uzupełniania niedoborów cennych składników odżywczych, jest to długofalowa inwestycja w zdrowie naszych maluchów.