Na wykazie darmowych leków znalazło się 1129 preparatów i 68 substancji czynnych. To najczęściej przepisywane seniorom lekarstwa, m.in. kardiologiczne czy neurologiczne, ale z wielu grup terapeutycznych - podkreślał wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz.

Reklama

Lekarze i eksperci są zgodni - nowe przepisy poprawią jakość życia najstarszych pacjentów, których nie zawsze stać było na wykupienie recept. Przy czym resort już w ustawie wprowadził pewne ograniczenia. Otóż recepty na takie medykamenty wystawią tylko lekarze i pielęgniarki podstawowej opieki zdrowotnej, u których pacjent jest na stałe zapisany (w przypadku jego nieobecności zrobi to inny lekarz POZ z tej samej placówki). To oznacza, że lekarstwa nie zostaną także wystawione np. podczas wizyt nocnych i świątecznych, a także przez specjalistów, np. kardiologów i geriatrów.

Niestety to nie wszystkie obostrzenia. Resort w szczegółowych wytycznych ostrzega medyków, że zmiana terapii, czyli zastąpienie leku płatnego bezpłatnym, musi mieć uzasadnienie medyczne, a nie tylko cenowe. Sytuacja, w której lekarz rekomenduje zmianę zasad leczenia, a pacjent w sposób skuteczny był leczony lekami tzw. pierwszej linii leczenia, i zgodnie z wiedzą medyczną leczenie to nadal byłoby skuteczne, może stać się podstawą kontroli prowadzonej ordynacji leków - stwierdza minister Tombarkiewicz.

Część widzi pozytywy

Choć wytyczne ministerstwa wiążą medykom ręce, to część z nich uważa je za konieczne. Seniorzy mają często kilka chorób równocześnie i ustawienie dla nich odpowiedniej terapii, m.in. w zakresie braku interakcji między różnymi lekami, bywa skomplikowane.
Reklama
Prosiliśmy o szczegółowe ministerialne instrukcje i dla lekarzy, i dla pacjentów. W ten sposób chcemy oszczędzić czas niezbędny na wyjaśnienie zasad działania programu darmowych leków dla seniorów - wyjaśnia Jacek Krajewski, szef Porozumienia Zielonogórskiego, zrzeszającego lekarzy rodzinnych. Lekarze obawiali się nacisków pacjentów, bo zostało obudzone wiele nadziei na to, że wszyscy dostaną darmowe leki, tymczasem tylko część z nich będzie z dopłatami z budżetu - dodaje.
Medycy chcieli też jasnej informacji, w jakich sytuacjach wystawione przez nich recepty mogą zostać podważone i kiedy będzie im grozić kara za nadużycie uprawnień.
Jasne postawienie sprawy przez MZ doceniają też organizacje pacjenckie, choć same obostrzenia już mniej się im podobają. Im środowiska lekarzy i farmaceutów będą lepiej poinformowane o zachodzących zmianach, tym więcej starszych pacjentów będzie beneficjentami darmowych leków. Dobrze, że resort rozumie, iż nie wystarczy wprowadzić zmiany, ale należy je także zakomunikować - mówi Ewa Borek, prezes Fundacji MY Pacjenci. I dodaje, że takiej instrukcji bardzo brakowało, gdy w 2012 r. wchodziła w życie ustawa refundacyjna.

Wytyczne będą martwe?

Eksperci zgadzają się z tym, że zmiana leków powinna następować z przyczyn medycznych, a nie ekonomicznych. Ale równocześnie nie podoba im się ingerencja w kompetencje medyków. To lekarz jest odpowiedzialny za wybór najlepszej terapii i nie powinno się tej kwestii regulować administracyjnie. Jeżeli on uważa, że dla pacjenta zmiana jest korzystna, to nie powinno się tego kwestionować - wyjaśnia dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
I dodaje, że będzie trudno zweryfikować w praktyce stosowanie się do resortowych wytycznych. Moim zdaniem będzie to zapis martwy, bo trudno udowodnić, że nie było wskazań terapeutycznych do zmiany leku na inny o podobnym działaniu - dodaje ekspertka.
Kolejną sprawą, która budzić może rozgoryczenie pacjentów, jest to, że jeśli lek jest na liście darmowych, wcale nie oznacza, że otrzymają go za darmo, czyli z dopłatą budżetu państwa. Będzie się ona bowiem należała tylko wtedy, gdy pacjent ma dokładnie takie schorzenie, które jest wpisane w charakterystyce produktu leczniczego lub decyzji refundacyjnej. Brak takiej choroby, nawet przy stosowaniu leku znajdującego się w wykazie bezpłatnych, nie będzie skutkował bezpłatną receptą dla pacjenta - podkreśla Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Obawia się, że spowoduje to napięcia na linii lekarz – pacjent. ⒸⓅ