Jeszcze cztery lata temu, po wprowadzeniu przymusowego leczenia dla pedofili i gwałcicieli, taką terapią była objęta tylko jedna osoba. Wydatki NFZ na ten cel wzrosły z 70 tys. zł w 2011 r. do 900 tys. zł w ubiegłym. W sumie od początku obowiązywania nowych przepisów wydano na ten cel 2,1 mln zł. Z trzech ośrodków w Polsce, które zostały przystosowane do takiej terapii, w pełni działa jeden: w Choroszczy na Podlasiu.
– We wrześniu musieliśmy odesłać kolejnego chorego, którego wysłał do nas sąd, bo nie było już miejsc – przyznaje dyrektor placówki Tomasz Goździkiewicz. Ośrodek może przyjąć maksymalnie 10 chorych. Budynek wyposażony w okna bez krat z szybami kuloodpornymi, czujnikami ruchu, drzwiami antywłamaniowymi, barierami na podczerwień i 10 kamerami otworzono trzy lata temu. Niezbędne 4,5 mln zł na remont dało Ministerstwo Zdrowia. Oddział przez dłuższy czas stał pusty, a miesięczny koszt jego utrzymania wynosi 100 tys. zł.
Reklama
W Kłodzku wydzielono na ten cel dawny blok chorób zakaźnych, wyremontowano go i wprowadzono zabezpieczenia. Na razie jednak oddział nie działa. Powód? Brak pacjentów. W trzecim ośrodku – w Starogardzie Gdańskim – jest kilkadziesiąt miejsc, a leczą się dwie osoby. Jak tłumaczy dyrektor Jacek Bielan, nie można utrzymywać pustego budynku, dlatego wykorzystują go, przyjmując innych chorych kierowanych do nich przez sąd, którzy muszą przebywać na oddziale o podwyższonym nadzorze.
Reklama
W otwieraniu nowych ośrodków nie pomogły niejasności w sposobie ich finansowania. Ostatecznie zadecydowano, że fundusz będzie płacił szpitalom tyle samo co za leczenie chorych na oddziałach sądowych, czyli 250–280 zł za jeden dzień terapii. Wysokość finansowania zależy od województwa. Z kolei Ministerstwo Zdrowia tłumaczyło opóźnienia w przyjmowaniu chorych koniecznością przeszkolenia personelu medycznego oraz pracowników wymiaru sprawiedliwości.
Profesor Zbigniew Lew-Starowicz, konsultant w dziedzinie seksuologii, który przygotowywał program leczenia, jest przekonany, że liczba skazanych będzie rosnąć. W zakładach karnych przebywa ok. 1 tys. skazanych za przestępstwa seksualne. Z danych Służby Więziennej wynika, że do początku sierpnia na wolność wyszły 203 osoby, do końca tego roku zaś może wyjść kolejnych 200. – Nie wszyscy powinni być leczeni. Dotyczy to np. pedofilów czy gwałcicieli, u których zdiagnozowano zaburzenia z popędem seksualnym. Dotyka to ok. 10 proc. takich osób – tłumaczy lekarz. Poddawani są oni terapii, która w niektórych przypadkach jest połączona z kastracją farmakologiczną.
Skuteczność leczenia zdaniem prof. Lwa-Starowicza osiąga nawet 70 proc. Według niego taki model leczenia sprawdził się m.in. w Kanadzie. W Polsce jego skuteczność będzie można ocenić po pięciu latach od zakończenia leczenia. Zgodnie z przepisami sprawca przestępstwa – m.in. dopuszczający się stosunków z osobami małoletnimi czy gwałtu lub kazirodztwa – na pół roku przed opuszczeniem więzienia jest kierowany na badania. Jeżeli zachodzi taka potrzeba, kieruje się go na leczenie ambulatoryjne lub zamknięte w szpitalu. Kłopot polega na tym, że przepisy dotyczą wyłącznie osób skazanych po 2010 r.
Dlatego w związku ze zbliżającym się terminem wyjścia na wolność seryjnego mordercy i pedofila Mariusza Trynkiewicza wprowadzono przepisy umożliwiające wysyłanie na terapię wszystkich osób, którym kończą się wyroki, a istnieje podejrzenie recydywy. Na razie jednak Trynkiewicz nie trafi do żadnego ośrodka. Jak podało radio RMF FM, dwa tygodnie temu przestępca został ponownie skazany, tym razem na 5,5 roku więzienia, za posiadanie pornografii dziecięcej podczas odsiadywania wyroku.
Polskie rozwiązania wzorowane są na tych już przyjętych w innych krajach UE. W niektórych krajach kastracja chemiczna jest stosowana jako kara za przestępstwa seksualne, gdzie indziej – jak w Skandynawii – jest to procedura dobrowolna. Z kolei największe więzienie dla przestępców seksualnych znajduje się w brytyjskim Whatton in the Vale, gdzie karę odsiaduje 840 osób, którym oferowanych jest kilka różnych typów terapii.
Są państwa, które zdecydowały się na bardziej radykalne rozwiązania. W Niemczech od 1969 r. w ramach terapii istnieje możliwość dobrowolnego poddania się kastracji chirurgicznej. Procedura może być przeprowadzona u pacjentów co najmniej 25-letnich. Z roku na rok jednak liczba takich zabiegów maleje; o ile między 1970 a 1980 r. przeprowadzono ich 430, o tyle między 2000 a 2012 r. było ich 11. Kastrację chirurgiczną wykonuje się również w Czechach. O usunięcie tego rozwiązania z prawa apeluje do obydwu krajów Rada Europy. W Niemczech ponadto stworzono możliwość prewencyjnego leczenia pedofilów. W 2005 r. w Berlinie powstała pierwsza poradnia oferująca terapię z gwarancją kompletnej anonimowości, nawet jeśli leczony dopuścił się już czynu zabronionego. Od 2008 r. sieć 11 placówek jest finansowana przez rząd federalny.