Nakaz zwrotu kosztów leczenia za granicą. Sądowne zobowiązanie szpitala do oddania choremu pieniędzy za leki, które musiał kupić. I dopuszczenie zainteresowanych do tworzenia prawa. Pacjenci coraz częściej wygrywają z systemem.
O zmianie nastawiania sądów wobec pacjentów może świadczyć opinia sędziego w sprawie Doroty Zielińskiej, która w głośnym procesie walczyła o dostęp do nowoczesnego leczenia stwardnienia rozsianego. Choć sprawa została umorzona – w trakcie procesu lek wszedł do refundacji - sędzia przyznał rację pacjentce. Nie tylko powódka Dorota Zielińska, ale także co najmniej kilkuset pacjentów cierpiących na ten sam typ choroby uzyskało nadzieję na powrót do zdrowia i w miarę prawidłowego funkcjonowania. Brak refundacji tego leku, z uwagi na bardzo wysokie koszty jego zakupu dla wielu z nich oznaczał wyrok śmierci - napisał sędzia. Dodał również, że ów proces sądowy i rozgłos medialny świadczą o tym, że starania Doroty Zielińskiej o respektowanie zasady równego dostępu do świadczeń medycznych były przez nią wykonywane nie tylko w interesie własnym, ale także innych pacjentów, często niemających siły walczyć o własne prawa.
Reklama
Z kolei Mateuszowi X udało się wygrać ze szpitalem, który odmówił mu - tak jak Zielińskiej - podania leków. Argumentacja placówki była taka sama: brak pieniędzy. Pacjent opłacał leczenie sam, do czasu kiedy lek wszedł do refundacji. W efekcie sąd nakazał szpitalowi zwrócić koszty, które chory poniósł na kupowanie medykamentów.
Reklama
Z mojego doświadczenia wynika, że pacjenci chcą walczyć i decydują się na postępowania częściej niż kilka lat temu. Wtedy co najwyżej składali doniesienia do prokuratury, że odbierano im leczenie. Teraz starają się wykorzystywać wszystkie dostępne ścieżki prawne - mówi Bartłomiej Kuchta, który prowadził sprawę Zielińskiej.
W innych trzech sprawach, które prowadził - również o dostęp do leczenia - na rzecz pacjentów zasądzona została cała żądana kwota albo jej większa część. Wszystkie mają prawomocne wyroki.
Kilka tygodni temu sąd wydał nakaz zapłaty krakowskiemu oddziałowi Narodowego Funduszu Zdrowia w trybie upominawczym pacjentowi za zabieg wykonany za granicą wart ok. 3 tys. zł. Powód? Wejście dyrektywy unijnej, która wprowadza zasadę: leczysz się, gdzie chcesz, a twój ubezpieczyciel zwraca ci koszty w wysokości, w jakiej zapłaciłby za dane świadczenie w kraju. Sęk w tym, że choć nowe prawo weszło w życie w zeszłym roku, to Polska nadal nie wprowadziła go do naszych ustaw. Mimo to sąd uznał, że pacjent może korzystać z nowych przywilejów.
Zdaniem adwokata Piotra Bocianowskiego im więcej będzie takich przypadków, tym łatwiej będzie można zmienić absurdalne przepisy. W jednej ze spraw, którą prowadzi, lekarz uznał, że choremu należy się niestandardowe leczenie w chorobie onkologicznej. Wydania leku odmówił jednak urzędnik NFZ. Sprawa trafiła do WSA. Wyroku jeszcze nie ma. Rośnie świadomość pacjentów, ale bez wsparcia trudno im poradzić sobie ze skomplikowanymi procedurami przed NFZ, a tym bardziej walczyć o swoje prawa w sądach - mówi Bocianowski.
Dlatego pro bono przystąpił do akcji Pacjent Wykluczony, która ma pomóc walczyć chorym o swoje prawa, czyli np. o dostęp do diagnozy i leczenia. Przez pół roku do organizatorów akcji zgłosiło się ponad 100 pacjentów, a kancelarie prawne prowadzą ok. 16 spraw.
Zdaniem Szymona Chrostowskiego z Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych wiele zmienia się też w resorcie zdrowia. Dostrzeżono, że pacjent ma być beneficjentem systemu ochrony zdrowia, a nie petentem. O zmianie może świadczyć np. to, że jego stowarzyszenie włączono do debaty o sposobie leczenia pacjentów onkologicznych: ich propozycja to m.in. wprowadzenie Karty pacjenta onkologicznego, która ma dawać uprawnienie do szybszej diagnostyki. W 2013 r. z pośród 69 tys. sygnałów, jakie otrzymał rzecznik praw pacjenta, połowa wszystkich zgłoszeń dotyczyła prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych.