"O ile XX w. był erą chemii w farmacji, to wiek XXI staje się epoką biotechnologii" - przyznał dr Maciej Newada z Katedry i Zakładu Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego podczas piątkowej konferencji "Terapie biologiczne w chorobach zapalanych".

Reklama

Przypomniał, że jednymi z pierwszych tego typu leków były szczepionki, insulina, hormon wzrostu i erytropoetyna. Dziś leki biologiczne pozwalają leczyć niektóre nowotwory, białaczki, wirusowe zapalenie wątroby, hemofilię oraz mukowiscydozę, astmę i choroby autoimmunologiczne, takie jak stwardnienie rozsiane i nieswoiste zapalenie jelit.

Leki biologiczne są jednak wyjątkowo drogie. "Terapia jednym takim preparatem zwykle kosztuje 4 tys. zł miesięcznie, a trzeba ją stosować przez wiele miesięcy, a nawet lat" - podkreślił Bartłomiej Kuchta ze Stowarzyszenia Chorych na ZZSK (zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa), który od 10 lat cierpi na to schorzenie. Dodał, że chorych na ogół nie stać na opłacenie tak drogiej terapii z własnej kieszeni.

W naszym kraju refundowane są tylko niektóre leki biologiczne. W ramach tzw. programów terapeutycznych z budżetu finansowane jest m.in. leczenie raka piersi i raka nerki, przewlekłej białaczki szpikowej, stwardnienia rozsianego oraz łuszczycy i wirusowego zapalenia wątroby typu C.

Reklama

"Wciąż nie jest refundowany ani jeden lek biologiczny w leczeniu wrzodziejącego zapalenia jelita grubego" - powiedziała dr Edyta Zagórowicz z Kliniki Gastroenterologii i Hepatologii Centrum Onkologii w Warszawie. W ramach programu terapeutycznego takie preparaty mogą być stosowane u chorych cierpiących na chorobę Leśniewskiego-Crohna (powodującą nieswoiste zapalenie jelit), ale nie dłużej niż 15 miesięcy. Ponownie można je użyć tylko po kolejnym zaostrzeniu choroby. Wtedy jednak chory jest już w gorszym stanie, a dalsze leczenie staje się trudniejsze.



Według dr Zagórowicz, w Polsce aż 80 proc. osób cierpiących na chorobę Leśniewskiego-Crohna jest operowanych z powodu powikłań takich jak niedrożność lub perforacja jelit, guz, naciek lub ropień wokół odbytu. W krajach zachodnich Unii Europejskiej takie zabiegi są ostatecznością.

Reklama

Na reumatoidalne zapalenie stawów (RZS) choruje 400 tys. osób, większość w wieku 30-40 lat. "Do terapii lekami biologicznymi kwalifikują się tylko niektórzy z nich, ale w naszym kraju są to naprawdę nieliczni chorzy" - podkreślił dr Piotr Ligocki z Oddziału Reumatologii Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. Jedynie 0,5 proc. pacjentów otrzymuje u nas terapię biologiczną, podczas gdy na Węgrzech - 5 proc.

Dr Ligocki uważa, że w leczeniu RZS leki biologiczne są w naszym kraju stosowane niewłaściwie. "Zgodnie ze standardami podajemy je w skojarzeniu z klasycznym lekiem o nazwie metotreksat, który zwiększa skuteczność ich działania. Ale błędem jest zakaz używania tych środków, jak tylko choroba zacznie się cofać" - powiedział.

Specjalista powołał się na zalecenia Europejskiej Ligi Walki z Reumatyzmem (EULAR), które mówią o tym, że terapia biologiczna powinna być kontynuowana nawet, wtedy, gdy następuje remisja choroby. Bo w ten sposób lepiej można ją kontrolować. "Nowym paradygmatem w leczeniu RZS jest wczesna i agresywna terapia z użyciem leków biologicznych, gdyż wtedy jest bardziej skuteczna" - dodał dr Ligocki.

Leki biologiczne naśladują działanie prawidłowych białek ludzkich. Wpływają też na działania aktywnych biologicznie cząsteczek i na receptory komórek. Wytwarzane są za pośrednictwem bakterii, drożdży oraz komórek, do których wprowadzone są geny kodujące rekombinowane DNA.